poniedziałek, 9 stycznia 2017

Nowy Rok, Nowa Ja! Bla bla bla...

Ile razy już to mówiłaś, słyszałaś?
Kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt?
Ja mówiłam co najmniej kilkanaście, za to słyszałam setki albo tysiące.

Jak to jest z tymi postanowieniami noworocznymi? Czy aby na pewno mają taką moc?
Moje postanowienia noworoczne życie zweryfikowało już na starcie, w sylwestrową noc, kiedy to o północy zachciało mi się tańczyć na stole w moich pięknych szpileczkach.
Nie muszę chyba wspominać, że 10 minut od wejścia na stół byłam w drodze na pogotowie.

A więc moje pierwsze postanowienie poszło w niepamięć: CHĘĆ WSTAWANIA ZA PIERWSZYM BUDZIKIEM! No bo jak niby mam je teraz spełnić, skoro wcale nie nastawiam budzika?

Albo na przykład siłownia... z ręką w gipsie mogę odpuścić na co najmniej 2 miesiące!

Pozostaje mi zdrowe odżywianie, bo milsza dla niektórych osób być nie potrafię.

Buziaki.


niedziela, 27 listopada 2016

Powrót.

Powrót.

Po niemalże rocznej nieobecności WRACAM!
Tak o to nowa, stara ja wracam do pisania.
Ostatnie jedenaście miesięcy było trudne. Wydarzyło się wiele rzeczy, które nie powinny się wydarzyć. Od początku pisałam o M., cóż... rozstaliśmy się.
Zakończyłam tym sposobem mój sześcioletni związek. To więcej niż 1/4 mojego życia.
Mimo kilku wielu upadków i jeszcze większej ilości wzlotów, nasza historia zakończyła się. Chociaż może nie do końca. Jesteśmy przyjaciółmi, z czego się bardzo cieszę.
Musiałam wrócić do domu, znowu zamieszkać z rodzicami. Początkowo było ciężko ale już się przyzwyczaiłam.

Później przeżyłam jeszcze większą tragedię. Zmarła moja ukochana babcia. Jak się okazało po ciężkiej walce z chorobą, o której nic nie wiedzieliśmy.

Tak na dobrą sprawę zaczynam składać moje życie od nowa.
Staram się poukładać jakoś moje życie.
Odnaleźć w tym chaosie jakiś ład, zrobić porządek.

Zobaczymy...

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nie znoszę poniedziałków

Poniedziałek!

Znam zaledwie kilka osób, które lubią ten dzień tygodnia.
Zdecydowanie więcej jest tych którzy go nie znoszą.
A ja? Powiedzmy, że go toleruje.

Złamałam już chyba wszystkie postanowienia noworoczne, i jak mam się ich trzymać?
Jak mam być lepiej zorganizowana?
Chciałam dzisiaj wstać po pierwszym budziku. Na prawdę, chciałam,
Wyszło jak zawsze... Próba dobudzenia się trwała ponad godzinę.

Kupiłam przed chwilą kalendarz! Jest cudowny! W lisy, które uwielbiam.
Lisy, z nimi za jakiś czas, chyba dłuższy, będzie związane moje nazwisko.

Lubicie lisy?


Powrót do pracy po tygodniu wolnego również nie należał do najprzyjemniejszych.
Ale cóż, pewnych rzeczy nie przeskoczę.

Wczoraj obiecałam Wam przepis na makaron ze szpinakiem.

Więc tak:
Potrzebujemy:
Dowolna ilość makaronu.
Pojedyncza pierś z kurczaka.
2-3 ząbki czosnku.
Pół średniej cebuli.
Paczka szpinaku (ja używam mrożonego rozdrobnionego).
50-100 g sera pleśniowego lazur.

Przygotowanie:
W średnim garnku zagotować wodę ze szczyptą soli na makaron.

Cebulę pociąć w kostkę.
Czosnek przecisnąć przez praskę lub drobno pokroić.
Kurczaka pociąć w nieduże kawałki.

Na patelni rozpuścić masło, podsmażyć cebulę, po chwili dodać czosnek.
Dodać kurczaka.
Gdy wszystko jest lekko podsmażone możemy dodawać szpinak.
Dodajemy ser pleśniowy, ilość według uznania.
Doprawiamy do smaku.

Ugotowany makaron dodajemy do szpinaku z kurczakiem.


SMACZNEGO!